30 kwietnia 2008

DESZCZOWY WEEKEND





Na naszym blogu zrobiło się ostatnio ekstremalnie smutno, sentymentalnie, że już nie wspomnę o wtrętach pedofilskich. Mój planowany gig w Austrii nie doszedł do skutku ze względu na ceny przelotów, ale kraj gdzie tradycyjnie przetrzymuje się młode dziewczęta po kilkanaście lat w piwnicy nie jest moim "dream land", tak? Ale nie odbiegajmy od tematu. Zbliża się długi weekend i czuję się w obowiązku sprezentować Wam coś bardziej ruchawego niż remixy Springsteena (z całym szacunkiem).

Switch. Nic dodać nic ująć. Doznawać.


Mystery Jets - Hideaway (Switch remix)


S.

PS - Mystery Jets udało się zdeklasować najbrzydszy zespół świata - Oasis. Bezapelacyjnie.

STRZAŁY ZNIKĄD / SSZAFY




Dziś nie ma Strzalów. Wybuchl mój komputer. A potem byla cisza i pustka.

Piszę tego posta z jakiejś spelunki internetowej, obok mnie jednopapugi, za to bezręki pirat czatuje z wiarusami z watahy. Hakiem wstukuje rubaszne przekleństwa. O nie, zobaczyl, że się patrzę! Ostatnia przystań przegranych cybermaniaków - nie ma tu nawet "L" jak Lucja, choć jest "L" jak Lucyna. Dziwne.

Puste miejsce wypełni Paweł Heba z blogoaudycji Sluchanie Zabija, z pewnością będzie ladnie i ciekawie. Polecam.

W ramach zadośćuczynienia kolejna odsłona mikrocyklu "SSZAFY". Wprawdzie ten wpis i tak mial nastąpić, ale nieco później, a z listów i pocztówek wiem, że czekaliście.

Jeśli ostatnio oglądaliśmy teledysk do jednej z najlepszych piosenek ubieglego roku, to dzisiejszy ilustruje tę najlepszą. Sluchaliśmy jej do znudzenia w Strzalach Znikąd, ale czytelnicy bloga i fani HHM mają prawo jej nie znać.

Do tej pory nie zna go prawie nikt. Nie wiem, jak taka muzyka mogla być kompletnie niezauważona. Tymczasem Patrick Cleandenim pracuje już nad drugą plytą, która ma się ukazać jesienią. Nim jego kariera nabierze proporcjonalnych do talentu rozmiarów, zanim przeczytacie o nim w samym "Przekroju", sluchajcie, oglądajcie i podziwiajcie Patricka na blogu HHM.

Wideoklip kosztowal jakieś siedem dolarów, a wiecie, jaki dolar jest tani. Mimo to obraz odpowiada dźwiękowi. Jest zachwycający.




Mika

29 kwietnia 2008

IT'LL HELP YOU REALLY FEEL IT



CZYLI JESZCZE RAZ O SPRINGSTEENIE

Nie wiem, czy często wsłuchujecie się w teksty piosenek, ale jest wiele takich, które interpretujemy szybko a mylnie. Wystarczy kilka słów-kluczy: baby, girl i fire wywołują jednoznacznie pościelowe konotacje i jestem w stanie wyobrazić sobie jakąś parę tańczącą wolniaka do I'm On Fire, gdy poleci w Złotych Przebojach. Zaprawdę, platynowy to hit:

Hey little girl is your daddy home
Did he go away and leave you all alone
I got a bad desire
I'm on fire

Tell me now baby is he good to you
Can he do to you the things that I do
I can take you higher
I'm on fire

Sometimes it's like someone took a knife baby
edgy and dull and cut a six-inch valley
through the middle of my soul

At night I wake up with the sheets soaking wet
and a freight train running through the
middle of my head
Only you can cool my desire
I'm on fire



Jak romantycznie. Historia mogłaby się zdarzyć w filmie. Ot, choćby w "Blue Velvet".

To podwójnie klasyczny numer Bruce'a. Kilkoma zdaniami nakreśla głęboki profil psychologiczny, opowiada całe życie bohatera. Niewielu (song)writerów to potrafi, on jest w tym bossem. Po drugie, romantyczna melodia maskuje brud i zepsucie w warstwie lirycznej. Taka ironia jest właściwa dla całego "Born In The USA", z którego ta piosenka pochodzi, że wspomnę anegdotycznych już republikanów radośnie wiecujących przy utworze tytułowym. To trochę jak w tej słynnej reklamie:




Żeby znać wszystkie płyty Springsteena, trzeba być, nie wiem, jakimś jego fanem , ale na tych, które słyszałem, zachodzi ciekawe zjawisko. Otóż wszystkie, lepsze i gorsze, zawierają jeden numer, który przerasta, bije na głowę sąsiadów. Taki rodzynek-rozpierdalacz. "I'm On Fire" jest właśnie takim chwatem na "Born In The USA". Zatem jest to Springsteenowski klasyk po trzykroć.

Dla udowodnienia tej właściwości i zakończenia wywodu, kawałek o tym samym kozackim charakterze, ale z debiutu.

Pewien gość rzuca przykrą pracę krytyka muzycznego, by zostać menedżerem Springsteena, bo tak, jego zdaniem, brzmi "rock przyszłości". Cóż, kilka lat później obaj dostali po soczystym klapsie od punk rocka i nowej fali, a album "Greetings from Asbury Park, N.J." starzeje się szybciej niż Sylwia, odkąd wsiąkła w narkotyki. Na szczęście jest na nim ten jeden Niesamowity Numer. Piosenka, która tłumaczy, dlaczego Bruce jest jedynym białym, który wyjdzie cało z getta. Obfita sprigsteenowska fraza antycypuje hip-hopowy słowotok. A że zaczęło się właśnie półrocze ciepłe, nic nie odda lepiej klimatu nocnych harców młodzieży niż ta piosenka. Kipy, kapsle, kochanie:

Bruce Springsteen - Spirit In The Night
(w tagu empetrójki dodałem tekst. czekerałt)

A dla tych, którzy jednak wolą kręcić pupą nieco energiczniej, soundtrack z reklamy.

Mika

27 kwietnia 2008

I'VE GOT A BAD DESIRE



nigdy, przenigdy nie wolno odmawiać dobrej klasyce. ani takim mężczyznom. Cousin Cole robi Bruce'owi totalną magię, szczególnie gdzieś pomiędzy 2 a 3 minutą.

Bruce Springsteen - I'm On Fire (Cousin Cole's Bad Desire Mix)



S.

PNAU BO LUBIMY DZIECI

dzieci, które śpiewają, dzieci w teledyskach. Kolejny radosny odcinek z tej serii. Pnau i "Baby". Brawo za wykorzystanie wściekłej truskawy i małych duszków.





S.

23 kwietnia 2008

STRZAŁY ZNIKĄD 23/4/2008 WIELKI SZU




Strzaly Znikąd 'Wielki Szu' I & II

Julee Cruise - Falling
Speck Mountain - Chlorine Fields
Young Galaxy - Swing Your Heartache
Devastations - Oh Me, Oh My
Pluramon - Fresh Aufhebung
Deerhunter - Cryptograms
Psychic Ills - January Rain
Crystal Stilts - Converging In The Quiet
Asobi Seksu - Pink Cloud Tracing Paper
My Bloody Valentine - When You Sleep
The Verve - Catching The Butterfly
Mazzy Star - Umbillical
Atlas Sound - A Ghost Story
Atlas Sound - Recent Bedroom
Songs Of Green Pheasant - Wolves Amongst Snowmen
Pacific UV - Alarmist
Mogwai - I Know You Are But What Ami I?
Radiohead - Pyramid Song
Sufjan Stevens - Redford (For Yia Yia & Pappou)
Sigur Ros - Svefn g Englar


jeśli to kogoś jara, naprawiony jest już plik z poprzednią audycją, gdzie pierwotnie złe siły ucięły ostatni kwadrans. zło jest złe.

Mika

[słuchaj Strzałów w środy od 22:00 w Radiu Kampus]

21 kwietnia 2008

BANDYTERKA




10.05. w warszawskim Vinylu zagrają Streetlife Djs. Cały czas mamy w głowie zeszłoroczny "Gunn Crime", który zagościł nawet (nawet!) na zimowym mixtapie Miki. Ostatnio najmłodsze dzieci Kitsune wzięły na warsztat Jacksona i Queen i wyszło naprawdę mega dobrze, także się jaram i czekam czekam czekam...

Cazals - To Cut A Long Story Short (Streetlife DJs Cut N Run Dub)

S.

20 kwietnia 2008

NIEDZIELA





Piątek/Sobota - pociąg, Poznań, Mr.Oizo, Alter Ego, bar 24h, pociąg, Warszawa, łóżko, pobudka, prysznic, bistro, Vinyl, Marek Biliński (czyli polski Jean Michel Jarre), Mono, DIRTY Soundsystem (czyli smutni DJe bo postawione kołnierzyki schodziły z parkietu jak za dotknięciem magicznego francuskiego dotyku), Obiekt, bistro, łóżko, śmierć.

m-flo loves doping panda - she loves the cream - dexpistols remix

S.

18 kwietnia 2008

SSZAFY

No patrzcie, jeden z moich ulubionych numerów ubiegłego roku, pasjami puszczany w Strzałach, a dopiero dziś zobaczyłem wideoklip. Są dzieci, jak rozkosznie. Wszystkie kobiety wnet myślą o zakupie pampersów i podpasek.




Mika

16 kwietnia 2008

STRZAŁY ZNIKĄD 16/4/2008



ssij Strzały Znikąd 'Soul on Fire'

Aloe Blacc - Long Time Coming
Oscar Brown Jr. - Brother Where Are You (Matthew Herbert Remix)
RJD2 - Good Times Roll Pt II
Gnarls Barkley - Run (I'm A Natural Disaster)
Amerie - One Thing
Gnarls Barkley - Charity Case
Sam Cooke - Chain Gang
Jamie Lidell - Out Of My System
Beck - The New Pollution
Riton - Out In The Open
Primary 1 - Hold Me Down
Juvelen - They Don't Love You
Jamie Lidell - Wait For Me
Patrick Cleandenim - Cognac and Caviar

Mika

[słuchaj Strzałów w środy od 22:00 w Radiu Kampus]

14 kwietnia 2008

BEZ i




Bassline’owe numery mają tę ciekawą przypadłość, że wszystkie brzmią tak samo. Niemniej wciąż świeżo, choć wielu wietrzy w gatunku jedynie zręczne odświeżenie 2step’u. Co nie zmienia faktu, że od sukcesu „Heartbroken” coraz częściej połamane i podszyte smykami bity sprawiają, że machamy rączkami i nóżkami. Ale bassline robi nam dobrze po dwakroć, bo przywraca parkietom nieco zaniedbaną przez rozmaite b-more’y i b-funki melodię.

No to zapodajmy dwa numery, kluczowe dla hahaemowych balang kilku ostatnich miesięcy.

H20 razem z Platnum sprzedają nam historię niepewnych przyszłości kochanków. Jak radzić sobie z miłosną i egzystencjalną niepewnością, kiedy nie wiadomo nawet, czy na jutrzejszej matmie nie będzie niezapowiedzianej kartkówki? Ja to kupuję, bo się utożsamiam. I płaczę ze wzruszenia, jak nie płakałem od pamiętnego hiciora Lumidee.

Dla chętnych dwie wersje wyciskacza potu i łez H20. Jamie Duggan wchodzi dwa razy do tej samej rzeki i łamie połamane. Jason Herd przerabia numer w house’owy klasyk, gdzieś między Marshallem Jeffersonem a Layo & Bushwacka. Jesteśmy w domu.

Numer dwa to remiks autorstwa Wideboys, którzy do tej pory niczym mnie do siebie nie przekonywali. Tym razem, na nasze szczęście, pomyliły im się guziki w studiu. I jak nie pierdolnęło! Ze starcia z niekwestionowanym pretendentem do tytułu singla 2008 wyszli z podniesionymi czołami.

Mika

KRAJOBRAZ PO BITWIE

Bilans:
1 zniszczony kontroler
3 pijanych (ze szczęścia) didżejów
23 skończone lata. Sylwii. Sylwia jest skończona
650 mamy-nadzieję-że-kontentych-balangowiczów

widzimy się w maju, kochani.
















fot. by http://www.myspace.com/janszymanski

13 kwietnia 2008

GIMNAZJALNY BASSLINE



a piętnastolatki, które przesiadują u mnie pod blokiem, puszczają sobie H2O z telefonów komórkowych. i dobrze.

S.

9 kwietnia 2008

WHEA'S THE PARTY AT?




pierwszy raz od jakiegoś czasu bez gości muzycznych, ale za to z gościem wizualno-estetycznym. Joasię poznaliśmy na Wydziale Wzornictwa ASP i od razu przypadły nam do gustu jej słodko-gorzkie wizuale, które sama rysuje, animuje i zapętla, loopuje i bógwiecojeszczeznimi robi.

Twórczości J.Ju tutaj -->

http://www.flupy.net/jurczak/joannajurczak.html

my ze swojej strony dajemy z wiosenną energią, czyli thrash, b-more, hiphop, bassline, electro, Prince, miami bass, disco, fresh, exciting...


i wiosenną szatą graficzną - www.myspace.com/hhmdjs

tyle dobra a tylko jedna impreza. och och.



Jadłofilo. 11.06.

start:22, wjazd: 5,-

STRZAŁY ZNIKĄD 9/4/2008




SSIJ COUNTROL

Johnny Cash - Folsom Prison Blues
Snoop Dogg - My Medicine
Olivia Newton-John & John Travolta vs Dr Dre & Snoop Dogg - You're The One I Want In The Next Episode (Disfunctional DJ mix)
She & Him - This Is Not A Test
The Rosebuds - Boxcar
Band Of Horses - No One's Gonna Love You
My Morning Jacket - Come Closer
Fleet Foxes - Mykons
Neil Young & Crazy Horse - Down By The River
Bon Iver - The Wolves (Act I & II)
Micah P Hinson - The Possibilities
M Ward - Let's Dance

Mika

(słuchaj w środy od 22:00 w Radiu Kampus)

7 kwietnia 2008

BIT.OWO - I LOVE TO EDIT






czyli inwazja młodych zdolnych i jak zrobić remiks lepszy od oryginału.



Crookers


Pochodzą z Włoch, które ostatnio obrodziły w świetnych dji ze słabością do brudnych tonacji i mocnych bitów (np. Bloody Beetroots). Crookersi są prawdziwymi ulubieńcami elektro publiki a prasa i bloggerzy rozpływają się nad ich kolejnymi produkcjami. Upodobali sobie bardzo mocne, inspirowane baltimorem ghetto-bity co sprawia, że ich numery utrzymane są w stylistyce hip-hopowego zgrywu. Panowie są bardzo płodni i mają na swoim koncie już kilkadziesiąt produkcji. Jedną ze świeższych jest:
Kid Cudi "Day’n’night" Bardzo stonowany, jak na Crookersów, ale jednocześnie intensywny, ze świetnie prowadzoną linią wokalu. Prosty i skuteczny remiks bardzo ożywił mroczny numer amerykańskiego rapera. Szturmem zdobywa scenę blog-house’ową.

Switch

Jeżeli mówimy o Crookers nie możemy nijak pominąć Switch’a (aka Dave Taylor), który był i jest ich największą inspiracją a obecnie jednym z najbardziej utalentowanych producentów. Ten Brytyjczyk popełnił prawdopodobnie najlepszy remix zeszłego roku…
P. Diddy feat. Christina Aguilera “Tell me”. Brudny, dudniący remix, transowy podkład I genialne przejście, kiedy w środku numeru Christina śpiewa a capella i wiemy, że za chwilę stanie się coś bardzo złego…

Kissy Sell Out

Zyskał na ogromnej popularności na przełomie 2006/2007, ale sądzę, że dopiero w tym będzie królował, szczególnie, że pod koniec roku ma wyjść jego debiutancki longplay. Znany ze swojego oryginalnego stylu, talentu plastycznego, zamiłowania do lat 80tych i przede wszystkim, ze swoich remiksów. Styl Kissy’ego jest bardzo „gęsty” i donośny, ekstremalnie energetyczny i szybki. Jego produkcje są równie barwne jak on sam – projektant mody, dj w BBC 1 i morderca samochodów. Z całej długaśnej listy jego remiksów wybrałam dla Was
Gwen Stefani „Wind It Up”, bo jest imprezowy, zabawny a wokal Gwen świetnie współgra z przewrotnym, inspirowanym disco-funkiem stylem Kissyego. Stefani to nie jest jedyna kobieta na liście jego przeróbek - możemy tam znaleźć takie gwiazdki pop jak Sugababes, Remi Nicole, Dragonette czy All Saints (remix „Chick fit” był hitem wakacyjnych balang).

South Central

Electro-punk w ich wydaniu jest jest hałaśliwy i dynamiczny. Występy SC to live acty z pełnym instrumentarium (gitara, perkusja i klawisze) i całą masą brudnej elektronicznej energii generowanej przez sample i gotowe podkłady z laptopa. Na swoim koncie mają ok. 20 remiksów, z których każdy jest świetnym przykładem na to jak bardzo świeże, oryginalne i odrobinę brutalne podejście do muzyki mają ci Brytyjczycy. Wśród ich re-produkcji można znaleźć wiele indie lub disco-punkowych klimatów w stylu Van She, Sunshine Underground, Shitdisco, The Wombats czy Shychild. Ale moim ulubionym remiksem jest zdecydowanie
Late of the Pier „Space and The Woods”, dosyć trudno dostępny, ale naprawdę warto poszukać bo jest cudownie psychodeliczny, odrobinę połamany i bardzo chaotyczny. Wszystko co najlepsze z South Central i Late of The Pier (którzy nadają się tylko do remiksowania).

Tronik Youth

Chyba najbardziej lubiany wśród indie młodzieży. Nagrał kilka super popularnych remiksów The Gossip, Chromeo, Goose czy The Rakes. Wszystkie bardzo melodyjne i taneczne, zrobiły furorę zarówno wśród dji jak i blogerów. Tronik aka Neil Parnell krąży wśród klimatów italo, disco i house nadając swoim produkcjom odrobinę mocnego elektro sznytu. Ostatnio na tapecie jest
Jakobinarina „Jesus”. Islandczycy, którzy nagrali oryginał, rozpadli się jakiś czas temu, ale Jesus w wersji Tronikowej dopiero teraz zdobywa parkiety.

Yuksek

Nie, nie możemy zapomnieć o dobrym francuskim dotyku na koniec. Pierre-Alexandre Busson powoli przedostaje się do pierwszej ligi ze swoim funky elektro okraszonym brzmieniami charakterystycznymi dla french-techno. Brzmi trochę jakby Justice spuścili z tonu – bardziej lekko i popowo. Albo hip-hopowo jak w
Ghostface Killah “Charlie Brown”

S.

[artykuł ukazał się w kwietniowym numerze magazynu Pulp]

DONT'T BELIEVE THE HYPE


Myślę o oddychającej muzyce. O „Halcyon” Orbitala, z absolutnej klasyki czy, z rzeczy najnowszych, debiutanckim krążku Le Loup. I o tym, co sprawia, że ta muzyka oddycha. Przyłóżcie lusterko do głośnika.

Nie chodzi o sample i dosłowność, ale o coś tak nieuchwytnego jak ten wiatr, co go w bajce eskimoski chłopiec próbował dorwać, a złapał podagrę. Myślę o tym, bo kiedy słucham Chrysanthemum z nowej płyty Kelleya Polara, mimo zloopowanego tam oddechu, lusterko nie zaparowuje. A że to jeden z jaśniejszych momentów krążka, ogarnia mnie obawa o wielki talent Kelleya. Bo przecież, przy debiucie, w jednym rzędzie z Junior Boys stawiałem, sam Prezydent chciał słać gratulacje, ale nie sięgnął. Lesiu, wrzuciłeś list do skrzynki? Jeszcze niedawno zapowiadał, że nowy materiał będzie mroczniejszy. Nie jest mrocznie. Gdzie jest progres? Na krok nie posunął swoich aranżacji, produkcji. Czy w ogóle coś posunął? Już, już byłbym spytał, ale wrażliwość nastoletnich czytelniczek powstrzymuje mnie w ostatniej chwili. Delete. Najgorzej, że te piosenki są po prostu brzydsze niż na debiucie, który roił się od przebojów z cyklu bliskie spotkania trzeciego stopnia Beach Boys, Kraftwerk i Arthura Russela. W kosmosie pana Polara było to możliwe.

To, co różni muzykę genialną od dziesiątek przehajpów, to natychmiastowe i nieokreślone, jakby elektryczne zwarcie zwieracza, jak w tym wierszu, gdzie pan pokazał ciemne nasionka i powiedział „spożyj”. Rzadkie to chwile. A przecież chcemy pisać o wielkich grupach, chcemy o nich czytać, chcemy ich słuchać. Obcowanie z geniuszem dowartościowuje słuchacza. Odkrycie geniuszu podnosi ego krytyka. Zwykłe ambicje sprawiają, że nietrudno popaść w nadmierny zachwyt i dać się złapać w liczne pułapki czekające na recenzenta i każdego amatora muzyki.

Płytę zespołu X, gdy słaba, odrzucamy po jednym przesłuchaniu. Kiedy jest to Radiohead, przy tej samej jakości piosenek, dokonujemy co najmniej pięciu przesłuchań. Ale kiedy dodatkowo jesteśmy zapalonymi fanami grupy, ilość odsłuchów wzrasta od 20 do nieskończoności. Po tylu próbach nietrudno odkryć te niesamowite produkcyjne smaczki, a najoporniejsze melodie stają się urocze i nucalne, tak jak najtoporniejsze dziewczęta zdają się urocze i macalne po siódmym piwie. A przecież i tak każda płyta Radiohead w oczach większości fanów i krytyków zostanie uznana za wielką, kto nie myśli podobnie, ten nie kocha swojej matki. I choć wielu recenzentów ceni sobie niezależność, lubi siąść okrakiem na opinii mas, to ileż można żyć z łatką odszczepieńca? Góra 33 lata.

Sięgnijmy po „Ys” Joanny Newsom. Nie czas na dywagacje, czy był to dobry krążek, chodzi o coś innego. O wyrafinowanie. O złudne często wrażenie, że skomplikowana forma niesie większą wartość. A kiedy stoją za nią jeszcze takie autorytety jak Albini i O’Rourke? Albo, jak w Hercules & Love Affair, paluszki maczają Antony i James Murphy, którego poranne bąki składają się w bity, o których nie śniło się producentom? I jeśli do tego na samym Pitchforku napiszą „doznawać”, to jak ja, biedny żuczek, mam pisać inaczej, myśleć inaczej?

Tymczasem jest taka indie grupa Get Him Eat Him. 2 albumy, 30 piosenek, góra 3 godne odnotowania. Oceny na Pitchforku: 7.4, 7.2. Powiecie, że wszystkim teraz tam tak dają. O, kochani, GHEH mogliby liczyć na dziarskie czwóreczki, ale tak się składa, że gitarzysta zespołu jest również recenzentem Pitchfork. Powiązania koleżeńsko-wódczano-łóżkowe są. Układ istnieje.

A kiedy jeszcze wytwórnia straszy, że za słabe oceny nie da więcej płyt i breloczków? Głęboka postkomuna? Jakże głośno i zabawnie było pod koniec 2005 roku, gdy okazało się, że NME, na prośbę smutnych panów w garniturach z wytwórni, którzy lubią Stinga, a z czadu U2, zmieniło nr 1 w swoim płytowym podsumowaniu z Arcade Fire na Bloc Party. A może inaczej-akurat w tamtym roku nie udało się tego zataić.
Nie jest łatwiej niż na polskim w mechaniaku. Żądamy emerytur pomostowych.


Mika

[felieton ukazał się w kwietniowym numerze magazynu Pulp]

1 kwietnia 2008