"O Superman" Laurie Anderson to utwór niepokojący, drażniący i piękny (trudne słowo). Z jednej strony vocoderowe wokale i jego zdehumanizowane brzmienie aż proszą o kolejne elektroniczne interpretacje, z drugiej - fatalistyczno-apokaliptyczny nastrój sprawia, że próby przeniesienia go w kontekst klubowy dają nieco groteskowe efekty. Love will tear us apart.
Jeśli jednak koniecznie chcemy zatańczyć z Laurie, bezpieczniej jest wyrwać utwór z kontekstu, znaczenia. Pobawić się jedynie wizjonerskim brzmieniem (1982!) i włączyć je w taneczny rytm. Fajowo robi to Riton. So you better get...
^^ ! /< @
PS Cieszę się, że znów trwa zajawka na Ritona - za sprawą wspólprac z Primary 1, świetnych remiksów średnich Delphic itp. Ja śledzę poczynania tego pana od 2004 roku (choć działa sporo dłużej), od fantastycznego albumu 'Homies & Homos' - polecam jak częstą toaletę.
PS 2 Nawias (For Massenet) w utworze Laurie Anderson to ukłon w stronę inspiracji i bodźca, który przyczynił się do powstania Supermana - opery "El Cid" Julesa Masseneta. Słowa "O Superman. O judge. O Mom and Dad", którymi zaczyna Laurie to parafraza (na miarę naszych czasów i kultury) tytułu arii z tej opery: "O souverain, o juge, o père" (po angielsku "O sovereign, o judge, o father"). Te słowa to początek modlitwy bohatera - Cyda - który szykuje się na z góry przegraną bitwę z przytłaczająco potężniejszymi siłami wroga.
a Laurie będzie w Lublinie w towarzystwie Lou Reeda i Johna Zorna 15 maja 2010 :) Zapraszam!
OdpowiedzUsuń