25 lutego 2009
HORROR
Największym horrorem na jaki natrafiłam w swoim muzycznym życiu, był terrorcore. 250 bpm, metaliczno-industrialne pogłosy, tło niczym z horroru. Lecz terrorcorowcy nie byli pierwszymi, którzy chcieli zmrozić krew w żyłach balangowiczów. Już od połowy lat 90tych, w gatunkach takich jak gaber, hardcore, darcore, industrial techno można usłyszeć mrok i sample żywcem wyciągnięte z najstraszniejszych splatterów (nomen omen, ksywa kieleckiego producenta terrorcorowych zamiataczy). Nawet stary dobry rave miewał okresy flirtu z ciemną stroną mocy. Gabber i terrorcore powstały w Niderlandach i to właśnie tamci producenci z lubością wykorzystują horrorowy klimat. Niejaki E-noid z Rotterdamu w większości swoich utworów wykorzystuje sample z Hellraisera. U Dja Paula możemy usłyszeć dźwięki z takich filmów jak „American Psycho”, „Koszmar z ulicy wiązów”, „Egzorcysta” i „Wiem co zrobiliście zeszłego lata”. Dep Affect korzysta z bardziej współczesnych filmów: „13 duchów” czy „Inni” a Headbanger sięga po mój ulubiony horror „Carrie”. Przykładów takich mariażów filmowo – muzycznych można by wymieniać bez liku. Muzyka klubowa kocha horror a horror kocha techno. Że przytoczę chociażby słynną scenę krwistego prysznica w klubie w filmie „Blade” czy rave w polu kukurydzy w „Freddy kontra Jason”.
Popkultura, muzyka i sztuka zawsze potrzebują silnego impulsu z zewnątrz, żeby zapoczątkować jakąś modę. Komiskowy trend zapoczątkował film „Mroczny rycerz”, kolejna opowieść o przygodach Batmana. Koszulki z logiem nietoperza zaczęły się pojawiać w klubach i na ulicy. W tym sezonie duży wpływ na masową świadomość ma film „Zmierch”, czyli horror dla nastolatków. Dzieciaki, które oglądają ten film, chcą czuć podobny klimat w modzie, muzyce i na imprezach. Producenci nowej elektroniki sięgnęli do tradycji techno i hardcore’u, aby tworzyć kawałki, które z powodzeniem mogłyby służyć za podkład do niejednego thrillera. Bo na przykład sampel z utworu „Thriller” Michaela Jacksona użyty został przez Herve’a w mega przeboju „Cheap Thrills”, że nie wspomnę o Birdzie Petersonie, który zremiksował go w swoim niepowtarzalnym basowym stylu. Dje kochają umarlaków, szczególnie tych, którzy potrafią chodzić i złowrogo pomrukiwać. Debiutancki singiel Designer Drugs nosi nazwe „Zombies!”, że nie wspomnę o kontrowersyjnym, old school rave’owcu Zomby, czy niemieckim tech-electro Zombie Nation. Także Mustard Pimp z fidgetowego labelu Crux nagrał posępny, a zarazem taneczny „Zombie Revenge” z kolei Smalltown Romeo zawarł swoją miłość do pajęczyn i grobowców w bangerowym „Necromaniac”. Prawdziwymi mistrzami takich potworności są Stereoheroes, którzy samplują stare horrory i wrzucają rapy o nieletnich wilkołakach. Do tego chóry, organy i gęsia skórka, jak w remiksie wspomnianego wyżej Mustard Pimp – „Oh la la Satan”. Jeżeli przy patosie jesteśmy to brakującym elementem w ścieżce dźwiękowej do „Upiór w Operze” jest, znany wszystkim „Knobbers”, Crookersów. Lecz nie trzeba dosłownych zapożyczeń, żeby kawałek miał klimat grozy. Jokers Of The Scene tworzą mroczne, lecz zarazem przestrzenne, technowe kawałki, w podobnym kierunku idą Bloody Beetroots.
Pomimo, że Halloween dawno już minęło, proponuję dać się ponieść tym posępnym klimatom, dobre bawić i (przede wszystkim) potraktować to wszystko z przymrużeniem oka. Bo jeżeli mówię o inspiracjach mrokiem, to mam na myśli horrory klasy B, a nie kino ekspresjonistyczne.
S.T.tees
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nim cokolwiek napiszesz, pomyśl o swojej matce. Czy byłaby dumna?