23 września 2008

BIT.OWO - FIDGET, CZYLI POSTMODERNIZM



(Artykuł ukazał się we wrześniowym numerze magazynu PULP i zupełnie przypadkowo nawiązuje do dyskusji, która się wywiązała pod postem Wielkie Cycuszkobranie. Enjoy.)

Wikipedia podaje bardzo rozbudowaną definicję gatunku. Wspomina coś o połamanych partiach wokalnych, budowaniu kompozycji na różnicach poziomu głośności, bujających bitach, beat masher’ach, wobble’ujących basach…Z doświadczenia wiem, że definicje zwykle tylko wprowadzają niepotrzebny zamęt i ciężko cokolwiek z nich zrozumieć, o ile nie jest się profesjonalistą osłuchanym z wszelaką nomenklaturą branżową. Nie pora teraz na przerzucanie się skomplikowanymi terminami. Spróbujmy podejść do kwestii od strony socjologicznej i kulturowej. Dosyć ryzykownie, ale dla mnie fidget house jest bardziej zjawiskiem niż muzyką.
Recenzenci muzyczni i samozwańczy mędrcowie podkultury dopatrują się w każdym nadchodzącym stylu powrotu do dawnych mód i nurtów sprzed jednej, dwóch czy trzech dekad. Jednak obecnie obserwujemy taki natłok różnych „revivals”, że ciężko je wrzucić do jednego, jasno podpisanego, worka. Z jednej strony atakuje nas disco w postaci The American Dream Team , Hey Champ Djs czy Phantom’s Revenge. Ale mówić o renesansie lat 70tych przy garstce artystów byłoby nadużyciem takim samym jak wieszczenie powrotu lat 80tych, pomimo, że producentów inspirujących się tą kiczowatą epoką jest obecnie najwięcej. Ale ile obok tego jest wpływów hip-hopu, techno i acid-house’u z ubiegłej dekady. Ile zabawy z euro-dance, miami bass, synth-popem, uk garage. Gatunki przychodzą do nas w ogromnych ilościach, w zadziwiających proporcjach. Nie jest to już jednostkowy revival lecz prawdziwy kulturowy miszmasz. Oto na parkietach nastał postmodernizm.
Fidget czerpie z tej obfitości pełnymi garściami stosując narzędzia, o których wspomniałam na początku artykułu. Od remiksów poczynając, gdzie na warsztat bierze się wszystko, na własnych produkcjach kończąc. Wykorzystuje rozmaite sample wokalne, loopy z czołówek seriali i piano staby prosto z Ibizy. Wszystko podszyte charakterystycznym bujającym basem, bitem o prędkości 130bpm i niekiedy brutalnym budowaniem napięcia. Efekt jest bardzo energetyczny i skrajnie taneczny. Fidget jest jednocześnie toporny jak i radosny, plasując się gdzieś pomiędzy pozytywnością house’u a agresywnością techno czy elektro.

Blackout Crew - Put A Donk On It (Alex K remix)


S.T.tees

6 komentarzy:

  1. bardzo ciekawy art tylko myslalem ze go bardziej jeszcze rozwiniecie. Przypomina mi to to co ostatnio mental napisal u siebie w poscie pt "W szufladzie" (mam nadzieje ze nic nie pomylilem). Rare nazwy wszelakiej masci podgatunkow to dobra sprawa dla koneserow i dj'ow, bo to sporo ulatwia gdy sie chce zrobic dobra selekcje, a wiec i wilk syty i owca cała. Ajt

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy24/9/08 12:36

    A propos gatunkowania i zagorzałych sporów na mental blogu i tu, za wielką wodą też łamią sobie "fidgetem" głowę. Poniżej wyjątek z postu, który w całości dostępny jest pod tym linkiem:

    http://ppelectro.blogspot.com/2008/09/squeeze-loveys-tight.html

    Dla leniwych esencja:

    This time last year, the blogs were ranting and raving over an abundance of rock-infused distortion. Now it's 'fidget' - so I feel it's time to resign to the use of 'fidget' as a genuine adjective. It is time to lose the inverterted commas that I'm always so cautious to place around the word 'fidget' or 'fidget house'. When any new genre is invented (or fabricated), using the new label for that particular genre can be embarassing - you may end up coming across try-hard, pretentious and... well... like a downright moron:

    "Hey man, what kind of music you into right now"?
    "Fidget, mannnn, fidget house"

    It is especially hard to embrace the word 'fidget' since the name 'fidget house' was uttered as a joke term (by Switch Herve, Jesse Rose and Trevor Loveys). And yet the scenester blogs lapped it up. But I suppose it's the same with alot of new music styles - the words 'New Rave' were only spoken by the Klaxons as a joke (after all, what resemblance does New Rave actually have to 'Old' Rave? It really ought to be called 'New Disco' or perhaps 'Genre-Defined-Purely-By-a-Blinding-Neon-Dress-Sense').

    But 'Fidget House' is well and truly upon us. And if anyone can wield a bassline that wobbles the dancefloor to bits...it's Trevor Loveys.

    So what is fidget? Ah... a question utmost feared by hipsters who dare wield the trendy word:
    "Fidget is...er...like...produced by Herve... and stuff..and sounds like...all...bassliney..?"

    It's hard to describe. Here goes:

    It often posseses quirky rhythms(think Switch's Jacknife Lee remix), that run along to a buzzy bassline that bends in pitch, interspersed with vocal snippets, rave-style synth stabs and glitched samples. The deep buzzing bassline are kindred to those of tech-house, but without the same minimal composition - its a jittery, livelier listen than tech-house thanks to an injection of some serious electro punch. Additionally, fidget borrows from UK garage, b-more, jackin house, hip-hop and a handful of electronic dance genres. And these wobbly/wonky basslines are the result of the tracks' weighty bassline being bent in pitch, hence the likes of Crookers and Jack Beats being labelled as fidget producers.

    Dalej jest o Trevorze Levoys jako "unsung hero of fidget" BAM! kazdy hipster zabiłby za taki przydomek:)

    aha, osobiście wolę "wonk"

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy24/9/08 17:52

    dlatego kazdy z waw kto nie był na trevorze jest miekka palka! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. czy jak ktoś grał na własnej imprezie to jest usprawiedliwiony?

    S.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy24/9/08 21:15

    jezeli trevor byl grany i 666 fidgetów to mysle, ze grzechy zostaną wybaczone

    OdpowiedzUsuń
  6. i znowu nie pójdę do piekła.

    S.

    OdpowiedzUsuń

Nim cokolwiek napiszesz, pomyśl o swojej matce. Czy byłaby dumna?